lis 25 2003

nowy aniol...


Komentarze: 6

„Oto tajemnica z tajemnic największa.”
Emile Cioran

Wez psa, pozyj z nim przyjaznie parenascie lat i doczekaj chwili, kiedy powalony przez nowotwor pies twoj nie moze juz nawet ugasic laknienia. Pojedź z nim do godnego zaufania weterynarza i - rozwazywszy starannie wszystkie za i przeciw - sprobuj podjac tzw. optymalna decyzję. Wrociwszy do domu (lepiej od razu kup po drodze flaszke) i usiadlszy naprzeciw legowiska bezgranicznie ci ufajacego psa, doswiadcz, ze owa "jedynie słuszna decyzja" jest czyms, co teraz doprawdy trudno usprawiedliwić. I nie idzie o to, ze nie bardzo umiesz wytlumaczyć dzieciom i żonie, gdzie podziałeś psa, ale nade wszystko o to, że sam nie bardzo rozumiesz, dlaczego on własciwie nie wrocil z toba i nie lezy teraz na swym legowisku, co tak lubil, i nie wodzi oczami za domownikami, co zdawalo sie go zawsze uspokajac. Tak, jestea winny i z wina ta musisz zyc dalej. Nie znaczy to jednak, ze gdyby decyzja twoja była inna, uszedlbys przed wina.

Dlaczego tak bardzo boimy sie smierci? Dlaczego kazdy musi przez nia przejsc? Czy rodzimy sie po to by umrzec?

Bylam dzisiaj u babci..stad ten temat....ona est chora..smiertelnie i jakto zazwyczaj bywa RAK...babcia zyje w nieswiadomosci..wszyscy wiedza..ale nie ona..moze sie jedynie domyslac..we wrzesniu lekarze dali jej 3misiace zycia...do grudnia..dzisiaj wygladala niezle..zartowala...usmiechala sie. A mi tak ciezko bylo sie usmiechac do niej..chcialo mi sie wyc..plakac i krzyczec w niebiosa...DLACZEGO AKURAT ONA?! dlaczego teraz? dlaczego na swieta...dlaczego wogole....
Ktoregos dnia poprostu sie moze nie obudzic...dziadek otworzy oczy rano..a ona juz bedzie zimna...juz jej nie bedzie z nim...dlaczego ludize tak poprostu odchadza? dlaczego...czy rodzimy sie po to, aby umrzec? Calez zycie walczymy z losem aby zyc godnie a na koniec poprostu znikamy..zostawiajac wszystko?mie rozumiem....ponoc urodziny sa poczatkiem..ale smierc nie jest koncem..wiec po co wogole umierac?po co zadawac tyle bolu..sobie i najblizszym...teraz czekamy na ten wyrok...jesli umrze...umrze czastka mnie...napewno dziadka tez....i kazdego kto ja kocha...wiem, ze jak umrze nie strace jej..zyskam tylko nowego ANIOLA..tak staram sie pocieszyc sama soba.....
 a gdzies w oddali slysze chichot diabla...
smierc od zawsze fascynowala...artystow, poetow, filozofow, zwyklych zjadaczy chleba...dlaczego mnie przestala obchodzic...dopiero gdy stoje z nia Twarza w twarz..nie moja..ale babcina...gardze nia!
...wesolosc to chwilowe zwyciestwo nad smiercia....Usmiecham sie na chwile.....

tulipanekgda : :
27 listopada 2003, 00:03
masz racje..nic nie d ajak tak napiszesz...nawet bym nie uwierzyla...taak!poprzytulajmy:)
26 listopada 2003, 17:24
ejjjj nie smutaj sie.... bo i nas tu wszystkich jakos smutek ogarnia... mozemy poprzytulac, chcesz? babcia zartuje, smieje sie do Ciebie...jej... czerpz tego poki sie da... Jesli napisze "bedzie dobrze" to cos da? Sciskam serdecznie.
kindziorek
26 listopada 2003, 14:03
nie za ma co ;)
tulipanek
26 listopada 2003, 10:34
dziekuje...
kindziorek
26 listopada 2003, 08:43
tulipciu z wlasnego doswiadczenia wiem, ze rak u kogos nie jest czyms po czym latwo przechodzimy do tzw.normalnego zycia. Moja babcia zmarla na bialaczke i widzialam jak gasla z dnia na dzien-teraz zaluje ze nie powiedzialam jej jak bardzo ja kochalam i nadal kocham ale wiem, ze wiedziala. Moge jedynie ci powiedziec, zebys "cieszyla sie" tymi wspolnymi chwilami ktore wam(tobie i twojej babci) zostaly. Pamietaj o niej bo dopoki o niej bedziesz pamietac ona bedzie zyla-w twoim sercu. Mi zostaly tylko wspomnienia i milosc do niej oraz ogromna tesknota (to juz 6 lat jak jej nie ma). Nie jest mi latwo ale ja zyje i wiem ze ona cieszy sie razem ze mna moim zyciem. Nie mysl sloneczko ze wraz z jej odejsciem zniknie czesc ciebie, pomysl raczej, ze zyskasz czesc swojej babci. Pamietaj, ze masz nas blogowiczow, tych prawdziwych gotowych przyjac twoje smutki i radosci a takze gotowych pociszyc slowem a moze i czynem. 3maj sie tulipciu... do nastepnego :*
26 listopada 2003, 07:34
Ja rok temu w listopadzie pożegnałam dziadka.Mieszkał bardzo blisko od nas, więc miałam z nim dobry i częsty kontakt.Wiesz, wydaje mi się , że łatwiej jest żegnać kogoś bliskiego, gdy jest on w domu, niż gdy leży na intensywnej terapii pod stosem rurek i kabelków!...Trzymaj się!!

Dodaj komentarz