Zauwazam dziwna prawidlowosc...ale na przystanku autobusowym sie nie spodziewalam... kazdy z nas....dazy do tego aby byc kims lepszym...kims lepszym np od sasiada, od kolegi ze szkoly...z pracy..aby czyms sie wyrozniac...chcemy miec lepszy samochod od przyslowiowego "kowalskiego"....sasiadka upiecze ciasto i pachnie na calej klatce schodowej..co robimy?pieczemy wlasne...tylko takie, ktore bedzie pachnialo intensywniej...mozna tak wymieniac w kolko...ale zeby tak na przystanku czekajac na autobus? czy ludzie robia to z nudow?! dzisiaj taki mialam dzien i przygladalam sie pilnie mijanym ludziom na ulicy...to powalilo mnie na kolana... tlok pod wiata...starszy pan palil papierosa..kobieta krzyczala na syna...mloda para sie calowala...moja uwage zwrocil jeden chlopak...dosc dziwnie sie zachowywal i w pierwszej chwili myslalam, ze knuje jak tu komus cos skubnac...jednak pomylilam sie...chlopak ok 25lat..zaniedbany..brudne buty...podarta kurtka... czytal sobie ogloszenia ponaklejane na przystankach, wszedzie tego pelno, wiec ludzie z nudow czytaja...czasem odrywajac jakis numer telefonu....tylko czemu chcemy na sile udowodnic tym, co stoja obok, ze jestesmy kims lepszym niz w rzeczywistosci? Gdy ktos zrywa karteczke z nr tel z takiego ogloszenia zaraz cala reszta spoglada swoimi ciekawskimi oczkami.... patrza i obserwuja..potem pdchadza i sami tez sobie urywaja.... moze nic w tym az tak dziwnego....tylko jaki w tym sens? ze chlopak, ktory na pierwszy rzut oka i to z daleka wyglada biednie...czyta ogloszenie, ktore ewidentnie go nie interesuje a co gorsza poprostu go nie stac? ten akurat zrywal sobie nr do kogos, kto sprzedaje osprzet narciarski...cena byla wysoka...zeby nie napisac bardzo wysoka...podchodzi, czyta....zrywa nr dosc oscentacyjnie i upewnia sie czy ludzie widzieli...robi dumna mine...chowa nr do kieszeni..odchodzi... po chwili tlum sie zbliza....zaciekawieni co moglo zainteresowac kogos takiego....na co bylo go stac... a chlopak niezauwazony odchodzi dalej..wyciaga pomieta kartke i zwyczajnie wyrzuca ja do kosza....
dlaczego tak trudno nam pogodzic sie z wlasna bezradnoscia? z nasza pozycja zyciowa..dlaczego na sile chcemy byc kims, kim nie jestesmy... wiadomo, nie lubimy otaczac sie ludzmi lepszymi od nas...chcemy sie czuc wazniejsi...czujemy sie wtedy pewniej.. ale jaki jest sens w udawaniu kogos innego...czemu nie szanujemy innych za postwy zyciowe...za wartosci emocjonalne...za poglady....tylko za to ile ma w portwelu?! |
Dodaj komentarz