Archiwum 11 stycznia 2004


sty 11 2004 zapach farb...
Komentarze: 10

Koniec tego beznadziejnego odtretwienia! ilez mozna trwac w letargu...czasem trzeba mocnego wstrzasu aby zrozumiec pewne rzeczy...NASZE male nieporozumienie okazalo sie zwykla pomylka...nagle te wszystkie wietrzne dni cechuje spokoj, cisza...tylko tesknota sie walesa...

o
rganizm dal o sobie dzis znac...brak witamin, wieczna sennosc...przerazajaca obojetnosc dla siebie...

niczym Lwica polujaca w nocy na Okapi, tak ja rzucilam sie dzis na kostke twarogu...w mgnieniu oka zniknela w czarnej otchlani otworu paszczowego...organizm potrafi upomniec sie o swoje...
dzis rowniez rece swiezbia...juz dawno nie czuly tego dzinwgo ciepla, ktore wytwarza pedzel gdy maluje...dawno buzia nie byla umazana farbami, a pokoj dawno nie byl wypelniony wyraznym ich zapachem, udezajacym po nosie...na samo wspomnienie tego uczucia swieca mi sie oczka, na usta ciska sie ten grymas, ktorego K. nie moze pojac...dzis bedzie tworczy dzien...chce zasnac zadowolona....chce miec poczucie, ze dzisiaj nie zmarnowalam dnia, ze ulzylam sobie i wylalam to, co siedzi tam we mnie...i od jakiegos czasu probuje dac o sobie znac...dotychczas lekcewazone, przytlaczane innymi sprawami...a raczej ZLOSCIA...

dzis jest dobry dzien...dobry dzien na Tworczosc...

tulipanekgda : :