Komentarze: 0
Juz nie moge sie doczekac...jutro bede miala od szefowej lyzwy:)
wiec po pracy razem z Tyglyskiem lecimy na lyzwy...
troche szkoda..bo po pracy mialam jechac do niego i mielismy nadgonic nasze zaleglosci poscielowe....
tyle tylko, ze odezwali sie jego znajomi i wprosili sie na lyzwy z nami:) wiec coz...nie moglismy odmowic....bedziemy tak sobie jezdzili...tacy napaleni na siebie...i rozochoceni...ma to swoj urok niepowiem...
czekamy teraz az sie odezwa....bo jesli beda nadal milczeli to....jade do Ciebie tyglysie...i nie wyjde spod kolderki!!!!
tak jakos wyszlo, ze troche sie zaniedbujemy jesli chodzi o ta swere naszego zycia...:/
nie powiem zebym byla zachwycona.....ale za to jaka bedzie radocha przy najblizszej okazji...:)