Archiwum grudzień 2003


gru 28 2003 toast z tesciowa...
Komentarze: 9

No prosze jak to Swieta wplywaja na ludzi....niby zwykly dzien...taki, jak kazdy inny a tu taka niespodzianka!
wprost nie moge dojsc do siebie...zostalam zaproszona do tesciowej na obiad...nic dziwnego..pojechalam...w pierwszej chwili az mi sie brwi zmarszczyly, zapowiadajac bol glowy przez reszte wieczoru...w drzwiach przywitala mnie rozszczebiotana przyszla szwagierka...zrobila herbatke, usmiechala sie i byla dziwnie uprzejma...poczatkowo mnie to rozbawilo, te je miny, gesty, slodki ton...jednak z kazda minuta coraz bardziej mnie to draznilo...nie lubie gdy mi ktos tak nadskakuje...zwlaszcza ktos taki, jak ona...zdawalo mi sie to falszywe i na pokaz...zreszta tak akurat mysle do teraz.
A moze ja poprostu az tak jej nie lubilam? z cala pewnoscia bardzo nie chcialam palac do niej sympatia, ale nie pytajcie dlaczego, bo tego sama nie wiem. Po jakims czasie zdolalam zaczac tolerowac jej nachalnosc...pozniej nawet wydalo mi sie to...hmmm MILE? zjedlismy obiad, masowalismy obzarte brzuchy, odpinajac kolejne guziki w spodniach...az wkoncuz  tesciowa wznioslysmy toast za tych co na morzu...pozniej drugi toast..i trzeci...po trzecim wyladowalam na papierosie z Danielem i Kaska w kuchni...nawet ich towarzystwo wydalo mi sie calkiem calkiem...ale to juz chyba wina tych toastow:)
pozniej kolacja i znow toasty....no i pozegnania nadszedl czas....
teraz to juz nie jestem pewna, czy to atmosfera Swiat..czy to wina tych wszystkich toastow ale z przyszla szwagierka wymienilysmy sie nr telefonow...nawet zaprosila mnie na sylwestra....szkoda, ze nie skozystam hehe...w drodze powrotnej prawie nie zasnelam w pociagu...a rano...oj rano pic sie chcialo...tak to sie koncza obiady u tesciowej...ale jak nie wypic za tych co na morzu:)

tulipanekgda : :
gru 25 2003 komercja
Komentarze: 12

Nadal obstaje przy stwierdzeniu, ze to swieta komercyjne....mam wrazenie, ze przereklamowane. Tak...a na reklamie to ja sie znam...Czy nie drazni was dorosly facet wciskajacy sie do waszych domow przez kominy, dziurki od klucza...w czerwonym fraku...dlugiej brodzie, w ktorej pewnie zalegly sie mole i wielkim brzuchem...(od piwa??)...w tym roku wyjatkowo nie nawidze swiat...pierwszy raz odkad pamietam nie byly u babuni...a wigilia tylko u niej ma ta magiczna moc...tylko tam sprawia, ze  Mikolaj istnieje naprawde...
a w tym roku...babci wogle nie bylo na wigili..znow sie pogorszylo...teraz juz nawet morfina jest zbyt slaba...czynnosci fizjologiczne sprawiaja problem...nie moze dojsc odleglosci od lozka do tv....
wyglada kiepsko, lezy i patrzy...malo sie odzywa, bo kazde slowo sprawia jej tyle klopoty i wymaga wysilku.
wigilia byla bez dziadka i bez babci...chcieli byc sami....obecnosc paru osob dluzej jak wypicie herbaty meczy ich....perspetkywa wigilii 2004 jest straszna...juz nigdy nie bedzie jak kiedys...juz nigdy nie bede sie cieszyla na mysl o pachnacej choince...juz nigdy...
chcialabym abys wrocil do momentu, kiedy zyskam nowego aniola....wiem, ze moze sie nie udac...gdyz z kazdym dniem jest gorzej...ale chcialabym a przeciez czasami marzenia sie spelniaja...
dzis dzwoniles dwa razy, cudownie bylo uslyszec Twoj cieply glos w taki dzien jak ten....
dziekuje za to, ze byles przez krotka chwile...lzy plynely nam obojgu...slyszalam jak placzesz....nie raz juz widzialam, wiec wiem...nawet gdy sie nie przyznajesz...nie ukryjesz tego przede mna...
plakalismy razem...ale chyba bardziej ze "szczescia", ze choc po kablu byles tak blisko...
To zdymiewajace, ze tak potrafisz pocieszyc..chociazby sama obecnoscia....innym razem tak bardzo potrafisz sprawic bol....tym samym. Wiem, ze jestes facetem mojego zycia....dla Ciebie zniose kazda gore i kazda doline...BO CHCE! bo oboje tego chcemy...Wesolych Swiat pchelko...

tulipanekgda : :
gru 21 2003 ach te swieta!
Komentarze: 46

Jak co roku stajemy przed ogromem dylematów. Co kupić na prezent dla babki, czy będzie śnieg w wigilię, czy śliwka to owoc czy kolor, jak w tym roku zabić karpia?
W ten piękny czas, raz w roku potrafimy się zjednoczyć z całą rodziną, wypić kielicha z teściem, rzucić się na kuzyna z jemiołą w ręce. Ale najgorsze dopiero przed nami. Trzeba się poskrobać po czerepie i obmyśleć chytry plan jak robić uniki, żeby cię ciotka albo babka nie wysmarowala szminką w usta. Potem jeszcze troszkę "oryginalnych" jak co roku życzeń, których prawie wszyscy nienawidzą, bo pożyczyć to można, ale 10zł od sąsiada jak do piwka brakuje. No i zaczyna się kulminacyjny moment wigilijnej imprezki.
Oczywiście w myśl zasady, każdego szanującego się Polaka - Zesraj się, a nie daj się - teń dzień wygląda jakbyśmy w Eldorado mieszkali. Stoły uginają się pod nieskończoną ilościa żarcia, wyścigi z sąsiadami, kto będzie miał więcej potraw na stole.
To już nie chodzi o te podstawowe 24, tu zaczynaja wchodzić do gry liczby z 3 zerami na końcu. Na stole obowiązkowo leży karp, a że rybka lubi pływać to i wódeczka się znajdzie.
Po trzech rozpracowanych zero siudemkach impreza nabiera dynamiki. Wujek zaczyna drzeć się na cały regulator, bo go babka na drugim końcu stołu nie słyszy. A niby jak ma słyszeć skoro od 2 lat jest głucha jak pień? Ciotka z dziadkiem zaczynają intonować tak zwane pieśni religijne, na szczęście im nie przeszkadza, że nie znają słów. Grunt to dobre chęci, a że wcześniej dodali sobie "kropelkę" animuszu to teraz i wujka zagłuszyć potrafią.
Około godziny 23:00 emocje opadają, ostatnia połóweczka na stole, tak na rozgrzewkę, żeby się lepiej spało. Babka już nie mlaska tylko chrapie, wujcio klepie po zadzie twoją starszą siostrę (lub brata) mówiąc "o jejku jak ty wyrosłaś". Ojca nie ma, bo przed chwilą przyszedł sąsiad z prośbą o pomoc przy radioobiorniku, coś rzekomo trzeszczy, ale ty dokładnie słyszałeś, że to raczej coś w reklamówce dzwoniło a nie trzeszczało. Matka już nie reaguje, wyeksploatowała się dziś biedaczka. W sumie to nic dziwnego trzy razy zastawę zmywać podczas jednego wieczoru.
O 24:00 towarzystwo w szampańskim nastroju rozłazi się do domów. Uff, nareszcie możesz sobie odsapnąć, bierzesz pilota w garść, siadasz przed telewizorkiem, otwierasz browarka i włączasz TiVi.
I nagle browar staje w przełyku i nie chce dalej spłynąć, gdyż w telepatrzadle po raz ósmy z rzędu jak w każde święta zapodają "Cewin sam w stodole". Mało cię nie trafi, więc może jakaś stacja muzyczna, ale i tu pojawia się rozczarowanie. Znowu pokazują białego murzyna z jego nieświertelnym utworem w występie zespołu "Chłam". Zrezygnowany dopijasz piwko, dochodzi 1:00 w nocy więc nie pozostaje nic innego jak uderzyć w kimono. Może świt przyniesie jakąś dobrą nowinę, kumple się zejdą i ruszycie polować na jakiś otwarty w tym wyjątkowym dniu bar?

Nie przejmuj się, jutro będzie gorzej.
Tormenta&Grooby z www.kurde.pl

tulipanekgda : :
gru 20 2003 plyn Stefan plyn!
Komentarze: 13

Na poprawienie nastroju kupilam sobie dzis rybke...jak kazda poprzednia i ta nazywa sie STEFAN...
mam w sobie za duzo uczuc, ktore pod jego nieobecnosc musze na cos przelac...teraz musze dbac o Stefana...taka chwilowa zachcianka...cos o co bede sie martwila poki jego nie ma obok...
bede mogla sie wyzalic i pochwlaic sukcesami...
jutro wybieram sie z Rafalem, (o ktorym wam juz pisalam) Marcinem i jego Daria na lyzwy a pozniej na bilarda...dzis bylismy z Rafalem na piwie i wreszcie ta jego pozorna "gburowatosc" ustapila dziecinnosci...chociaz czego wymagac od 30latka?...dobrze, ze nie slyszy bo by mi sie oberwalo. Fajnie, ze wreszcie moglam go poznac bez tej pozornej powagi...gdy nie dbal o ten swoj pozorny spokoj, opanowanie
Swiatecznej atmosfery w domku jeszcze nie czuc, moze dlatego, ze choinki nadal brak....
choc bombki zostaly kupione i czekaja na swoje honorowe miejsce na zielonym drzewku. W tym roku choinka bedzie przystrojona na niebiesko...ze zlotymi dodatkami.
W wigilie obiecalismy sobie, ze dokladnie o polnocy spojrzymy na ksiezyc, przelamiemy oplatek i choc w ten sposob na chwilke bedziemy razem....obiecalam, ze nie bede plakala chociaz w Swieta...chociaz pewnie zlamie te obietnice...gdy uslysze koledy, poczuje zapach swiatecznych potraw...a juz zwlaszcza jak przelamie ten NASZ oplatek....
zanuce Ci wtedy do gwiazd "cicha noc..."a wiatr posle ja do Ciebie...poglaszcze po policzku i otuli szalem z mojej milosci...
KOCHAM CIE!

tulipanekgda : :
gru 19 2003 pontonowe szalenstwo
Komentarze: 18

Dzisiaj wstalam taka rozmarzona....mialam sliczny sen....
w wakacje bylismy na weekend u moich rodzicow na dzialce...las, jezioro...gorace slonce...zapach olejku do opalania....wbijajace sie w plecy szyszki..wieczorne grille z piwkiem...polowania na nietoperze...gdy mielismy dosc upalu i chcielismy pobyc sami, zarzucalismy na plecy ponton i maszerowalismy lasem nad brzeg jeziora...sadzalismy nasze pupy do srodka i wioslowalismy tak dlugo, az ponton nie znalazl sie na samym srodku.
Bloga cisza...przelatujace wazki....prazace slonce..ON..JA...delektowalismy sie spokojem...delikatnie pocierajac sie stopami....zaczelismy sie zapominac...wkolo pustka...z daleka tylko dobiegaly nas glosy kapiacych sie dzieci..jednak zbyt daleko by mozna bylo dostrzec szczegoly...bez skrepowania sciagnelismy z  siebie stroja kapielowe....i tak na srodku jeziora..w gumowym pontonie nasze ciala staly sie jednoscia...nie powiem...nie nalezalo to do najwygodniejszych miejsc...jednak nam nie chodzilo wtedy o wygode....piescilismy sie wzajemnie...zapominajac o Bozym swiecie...slonce nas piescilo jezykami ciepla...woda udezala o dno pontonu...
gdy "pragnienie"zostalo ugaszone przyszla pora na kapiel..i tak nadzy wskoczylismy do wody...goniac sie wokol swiadka naszej milosci....raz po raz chlapiac sobie w oczy....wykonczeni, szczesliwi i glodni wrocilismy na obiad...pozniej leniuchowalismy na kocu niczym sie nie martwiac...to byl chyba nasz najbardziej udany weekend...
a dzisiaj moglam go przezyc po raz drugi we snie...
teraz zyje tym snem...i perspektywa weekendu w zakopanem....z kuligiem..lepieniem balwana...
z soba....juz niedlugo...juz w lutym...

tulipanekgda : :