Komentarze: 6
„Oto tajemnica z tajemnic największa.”
Emile Cioran
Wez psa, pozyj z nim przyjaznie parenascie lat i doczekaj chwili, kiedy powalony przez nowotwor pies twoj nie moze juz nawet ugasic laknienia. Pojedź z nim do godnego zaufania weterynarza i - rozwazywszy starannie wszystkie za i przeciw - sprobuj podjac tzw. optymalna decyzję. Wrociwszy do domu (lepiej od razu kup po drodze flaszke) i usiadlszy naprzeciw legowiska bezgranicznie ci ufajacego psa, doswiadcz, ze owa "jedynie słuszna decyzja" jest czyms, co teraz doprawdy trudno usprawiedliwić. I nie idzie o to, ze nie bardzo umiesz wytlumaczyć dzieciom i żonie, gdzie podziałeś psa, ale nade wszystko o to, że sam nie bardzo rozumiesz, dlaczego on własciwie nie wrocil z toba i nie lezy teraz na swym legowisku, co tak lubil, i nie wodzi oczami za domownikami, co zdawalo sie go zawsze uspokajac. Tak, jestea winny i z wina ta musisz zyc dalej. Nie znaczy to jednak, ze gdyby decyzja twoja była inna, uszedlbys przed wina.
Dlaczego tak bardzo boimy sie smierci? Dlaczego kazdy musi przez nia przejsc? Czy rodzimy sie po to by umrzec?
Bylam dzisiaj u babci..stad ten temat....ona est chora..smiertelnie i jakto zazwyczaj bywa RAK...babcia zyje w nieswiadomosci..wszyscy wiedza..ale nie ona..moze sie jedynie domyslac..we wrzesniu lekarze dali jej 3misiace zycia...do grudnia..dzisiaj wygladala niezle..zartowala...usmiechala sie. A mi tak ciezko bylo sie usmiechac do niej..chcialo mi sie wyc..plakac i krzyczec w niebiosa...DLACZEGO AKURAT ONA?! dlaczego teraz? dlaczego na swieta...dlaczego wogole....
Ktoregos dnia poprostu sie moze nie obudzic...dziadek otworzy oczy rano..a ona juz bedzie zimna...juz jej nie bedzie z nim...dlaczego ludize tak poprostu odchadza? dlaczego...czy rodzimy sie po to, aby umrzec? Calez zycie walczymy z losem aby zyc godnie a na koniec poprostu znikamy..zostawiajac wszystko?mie rozumiem....ponoc urodziny sa poczatkiem..ale smierc nie jest koncem..wiec po co wogole umierac?po co zadawac tyle bolu..sobie i najblizszym...teraz czekamy na ten wyrok...jesli umrze...umrze czastka mnie...napewno dziadka tez....i kazdego kto ja kocha...wiem, ze jak umrze nie strace jej..zyskam tylko nowego ANIOLA..tak staram sie pocieszyc sama soba.....
a gdzies w oddali slysze chichot diabla...
smierc od zawsze fascynowala...artystow, poetow, filozofow, zwyklych zjadaczy chleba...dlaczego mnie przestala obchodzic...dopiero gdy stoje z nia Twarza w twarz..nie moja..ale babcina...gardze nia!
...wesolosc to chwilowe zwyciestwo nad smiercia....Usmiecham sie na chwile.....