Komentarze: 8
Z pomarancza jak z kobieta...
najpierw jest niedojrzala i malenka...wygrzewajac sie w sloncu rosnie...nabiera ksztaltow i koloru..staje sie soczysta i apetyczna.
Po zerwaniu trafia w czyjes rece...obiera sie ja ze skorki...jak kobiete z bielizny...gdy skorka peknie...cale pomieszczenie wypelnia slodki zapach...tak ujmujacy nasze noski, nasze spragnione usta rozwieraja sie...slinianki produkuja wiecej sliny...wzroku nie mozemy od niej oderwac...
wreszcie naga...wreszcie mozemy sie w nia wbic...zebami...piescic podniebienie smakiem...zapach owladna juz dawno naszym umyslem...
Chwila taka podniosla...
ale czy zdajecie sobie sprawe, ze w takich chwilach odbywacie stosunek "plciowy"z pomarancza?
jecie z apetytem...pestki wypluwacie...przypuszczalnie upadaja na zyzna ziemie...zapuszczaja korzonki...rosna...
przeciez tak wlasnie sie rozmnaza pomarancza....kusi kolorem...pozniej zapachem i smakiem..by na koncu zaskoczyc gorzka pestka...zmuszajac do wyplucia...
zmuszajac do "zapolodnienia" ziemi...petska upada niczym pedzacy plemnik...
Moze pomarancze?