Komentarze: 8
Kolejny dzien, a raczej kolejny zmarnowany dzien?!
Od wtorku wstaje o 10, czasem nawet pozniej...choroba wymuszala na mnie lenistwo...teraz czuje się znacznie lepiej, żeby nie powiedziec zupelnie dobrze.
Ale zwolnienie jest zwolnieniem wiec bycze się nadal...tak jeszcze tylko do piatku...a w poniedziałek chyba mnie zjedza zywcem!
Powiem szczerze, troche się obawiam...tak się wyalienowalam, tak wypoczelam, ze to az przerazajace.
K idzie dzis z kumplami na mecz do knajpy a ja bym sobie zapalila.
K. będzie miał dzis na obiad pierogi a ja bym sobie kawe wypila...
K. jeszcze nie wrocil z Akademii Medycznej a ja bym sobie poszla na spacer...
Ostatnie pieniazki przeznaczone na roztrwonienie wydalam na kredki akwarelowe i na kredki...w pokoju znow panuje ten balagan, którego tak bardzo nie lubi moja mama, a którego K. Nie rozumie...a który mnie przyprawia o dreszcze i sprawia, ze mój wzrok staje się rozmemlany i nieobecny.
Wiec na mnie już czas...zyrafa czeka...na tym parapecie musi być jej niewygodnie.
uwielbiam to...
tak samo bardzo jak uwielbiam zapach jesieni...zapach nadgnilych lisci w parku...
zapach osiedla po burzy...
zapach slonca w trawie...
to jest wlasnie jesien!