Komentarze: 8
Stala i nerwowo stapala z nogi na noge.
Zobaczylam ja z plecakiem i papierosem w prawej dloni...
Madra dziewczynka, wiec bez wiekszych problemow dojechala tu...
To ty brzydalu?! Na to pytanie się skwasila...
Cala ona!
Tak samo jak ja „nie pali”, dziwne! tylko kogo my probujemy oszukac?!
Nie wiem jak traktowac jej ostatnie zdanie...zdanie na pozegnanie.
Bac się czy cieszyc?
JESZCZE CIE ZLAPIE...
Coz, niech lapie byle skutecznie.
K dojechal niedlugo po jej wyjsciu...dobrze ze zdazylam kupic chlebek.
Przywiozl mi moje Martini, które wlasnie sacze malymi lykami, delektuje się...
Wracajac do niej...nie zaskoczyla mnie niczym, zdjecie widzialam wiec jakis przyblizony obraz mialam...z rozmowy...hmm może troche bardziej speszona.
Ale może to wina dlugiej podrozy a może i ona starala się być mila?
Tyle „cieplych” slow od niej uslyszalam...najczesciej jednak powtarzała, ze jestem okropna.
A powinna być grzeczna, w koncu nikogo tu nie zna.. przynajmniej na razie.
Tak mi się przypomnialo, czas na papierosa...kieliszek pokazal mi już dno...ide po dolewke.
W koncu jutro poniedziałek i znow praca...kozystam z niedzieli jka tylko się da. Szkoda, ze K już pojechal...
Ja upojona alkoholem spragniona pieszczot siedze tu sama, w lewej rece kieliszek, w prawej papieros czeka na plomien...
Usta rozgrzane procentami, pod nosem podspiewuje moja IRE...a już jutro czar prysnie...
juz jutro poniedzialek!